Opis produktu: Cięte riposty, skrywane pożądanie, namiętny seks. Romans biurowy, który rozpali Twoje zmysły, rozmiękczy serce i rozbawi do łez. Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, a jednak spora grupa kobiet z mojego działu ma odmienne zdanie. Uważają, że mój szef wygląda niczym senne, mokre marzenie.
Drogie dziewczyny. W odpowiedzi na Wasze liczne wiadomości powstaje kontynuacja losów Jana i Marii. Książka będzie nosić tytuł: "Mój szef. Mój AS" i planuję wydać ją w pierwszej połowie 2021. Tak jak zapowiadałam, od dzisiaj do końca świąt, będę udostępniać Wam codziennie rozdziały tej powieści. W sumie pojawi się tu ich osiemnaście czyli około jedna czwarta całej książki :) Jesteście pierwszymi "czytaczami" tej powieści, więc czekam z niecierpliwością na Wasz odzew i opinie. Będę wdzięczna za każdy komentarz do tekstu. Od razu uprzedzam, że rozdziały te nie były jeszcze poddawane redakcji i korekcie, więc wybaczcie ewentualne błędy czy literówki - zajmę się nimi bliżej terminu wydania powieści. Życzę Wam dobrej zabawy z Janem i Marią oraz zachęcam Was gorąco do zakupu "Mojego szefa" na prezent gwiazdkowy dla bliskich ;) Buziaki! Melissa. __________________ ZIMA 255 godzin i 32 minuty po pierwszym pocałunku. Jestem spokojna. Jestem opanowana. Oddycham świadomie, głęboko... Jezu, kogo ja chcę oszukać? Chce mi się palić jak diabli, mam napadowe migotanie przedsionków, mdłości i jestem totalnie niewyspana, bo z nerwów zasnęłam dopiero po czwartej w nocy. Muszę wziąć się w garść. To będzie zwykły poniedziałek. Po prostu, pierwszy dzień w pracy po długim urlopie. Nikt, niczego nie zauważy. Każdy będzie zajęty sobą, jęczeniem, piciem kawy i powracaniem do biurowej rzeczywistości. Plan jest perfekcyjny, obmyślony w każdym detalu (wiadomo przez kogo) – żadnych rozmów, żadnych gestów, tylko maile. W razie konieczności omówienia nagłych sytuacji zawodowych mam odpowiadać krótko i bez podtekstów. Zapewne Jan i tak nie zrozumiałby dziewięćdziesięciu dziewięciu procent moich insynuacji, ale inni pracownicy mogliby się zorientować, że coś ma się na rzeczy. Zwłaszcza, kiedy na pytanie Jana: „Pani Mario, czy raport jest już gotowy?", odpowiedziałabym spontanicznie zbyt figlarnym głosem: „Raport nie. Za to ja, jak najbardziej tak". Dostałam wyraźny nakaz: mam się do niego nie uśmiechać, nie patrzeć zbyt długo w oczy, nie mówić dwuznacznych tekstów, być rzeczowa i profesjonalna. W skrócie – wracamy do stanu sprzed świąt. Proste jak wigilijny barszcz. Priorytetem jest utrzymanie pracy – zarówno przeze mnie, jak i przez Jana. Dążymy do jak najszybszego przeniesienia mnie do departamentu rozwoju, w którym będę pracować do lutego, po czym zakładam własną działalność gospodarczą. Co prawda, Jan zaproponował mi wsparcie finansowe jako inwestor, poza tym zasugerował, żebym póki, co korzystała z jego firmy, żeby nie płacić niepotrzebnie ZUS-u, ale nie zgodziłam się na taki układ. To ma być mój biznes – od początku, do końca. Nie chcę żadnej taryfy ulgowej i przysług. Nie lubię czuć się zależna od innych. Jan to mój mężczyzna, a nie sponsor. I tego się trzymam. Punkt ósma wchodzę do biura ubrana jak oddana w posługę Bogu mniszka z klasztoru Cysterek. Biała bluzka z długim rękawem i stójką, czarna sukienka do kostek na grubych ramiączkach, do tego kozaki na płaskim obcasie i włosy związane w ciasny kok. Brakuje tylko czarnego welonu zakonnego na głowie i różańca w dłoni. Wszystko to zasługa stylizacji mistrza Jana. Gruntownie przeszukał wczoraj moją szafę, odnajdując w jej ciemnych zakamarkach rzucone niedbale ubrania, które ostatni raz miałam na sobie w dniu matury pisemnej z polskiego. Uśmiecham się pod nosem i kręcę głową, na wspomnienie naszych wczorajszych negocjacji: – Nie ma mowy. Nie będziesz mi mówił jak mam się ubierać. W życiu nie założę czegoś takiego do pracy. – Wkraczam za Janem do mojej łazienki, a ten już wrzuca do zlewu wybraną przez siebie odzież, podwija rękawy do łokci i odkręca wodę. – I przestań wreszcie prać moje ciuchy! – Ratuję bluzkę i sukienkę w ostatniej chwili przed zanurzeniem w kąpieli i ładuję je do kosza na brudy.
Seria "Mój szef". Czytaj i słuchaj tak, jak lubisz: 💙 Tom 1. "Mój szef" ebook i audio (7 dni za darmo): cutt.ly/Moj-szef-LEGIMI 💜 Tom 2. "Mój szef. Mój AS" ebook i audio (7 dni za darmo): cutt.ly/Moj-AS-LEGIMI 💛 Tom 3. "Mój szef. Mój AS 2 i pół" ebook i audio (7 dni za darmo): cutt.ly/Moj-AS2-LEGIMI 💙 Tom 1.Mój szef. Mój AS Książka romantyczna już od 21,49 zł - od 21,49 zł, porównanie cen w 24 sklepach. Zobacz inne Romanse, najtańsze i najlepsze oferty, opinie..
Opublikowano: 12 sierpnia, 2016 o 7:52 am / przez / komentarze (0) Projekt „Mój szef to ja!” realizowany jest w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Małopolskiego na lata 2014-2020, 8 Oś Priorytetowa Rynek pracy, Działanie Wsparcie na zakładanie działalności gospodarczej, Poddziałanie Wsparcie na zakładanie działalności gospodarczej w formie dotacji z Europejskiego Funduszu Społecznego. Realizatorami projektu są: – Centrum Zespołów Analityczno Strategicznych Sp. z – Fundacja Rozwoju Regionu Rabka – Sądecka Izba Gospodarcza – Miasto Nowy Sącz- Nowosądecki Inkubator Przedsiębiorczości. Projekt realizowany jest od 1 sierpnia 2016 roku do 31 lipca 2019 roku. Celem projektu jest zwiększenie liczby nowych i trwałych mikroprzedsiębiorstw w Subregionie Sądeckim do r. poprzez wsparcie 600 osób bezrobotnych i biernych zawodowo w wieku 30 lat i więcej zamieszkujących lub uczących się na terenie powiatu: gorlickiego, limanowskiego, nowosądeckiego, Nowego Sącza zainteresowanych założeniem własnej działalności gospodarczej należących do co najmniej jednej z grup: – osoby powyżej 50 roku życia – osoby długotrwale bezrobotne – osoby z niepełnosprawnościami – osoby o niskich kwalifikacjach (tj. z wykształceniem średnim lub niższym- do ISCED3 włącznie) – kobiety. W ramach projektu przewidziane jest następujące wsparcie: -dla 600 osób- coaching, szkolenia, doradztwo grupowe i indywidualne -dla 525 osób-dotacja na rozpoczęcie działalności gospodarczej (do 6- krotności przeciętnego wynagrodzenia) i wsparcie pomostowe do 12m-cy od rozpoczęcia działalności gospodarczej w formie szkolenia i doradztwa -monitoring/kontrola wydatkowania dotacji i prowadzenia działalności gospodarczej przez minimum 18 miesięcy. Więcej informacji o projekcie na stronie Komentarze MÓJ SZEF JEST IDIOTĄ JAK PORADZIĆ SOBIE Z SZEFEM.. • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13501643610 "Będziesz siedział!" i "Spie***aj, dziadu! - takie okrzyki powitały Jarosława Kaczyńskiego w Kórniku. Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie podszedł jednak porozmawiać ze swoimi przeciwnikami, a na spotkanie z mieszkańcami wszedł tylnym wejściem. Ciepłego powitania nie doczekał się również Mateusz Morawiecki w Wejherowie. "Złodzieje, złodzieje", "Drożyzna" i "Miska ryżu" - skandowali zebrani. Zobacz wideo Kosiniak-Kamysz komentuje odejście Kaczyńskiego z rządu W sobotę Jarosław Kaczyński odwiedził Kórnik (woj. wielkopolskie, pow. poznański). Jak podaje poznańska "Gazeta Wyborcza", na spotkanie z mieszkańcami, które odbywało się w Przylądku Daglezja musiał jednak zostać wprowadzony tylnymi drzwiami. Przed budynkiem czekała na niego grupa oponentów. Mieli oni ze sobą tęczowe flagi, a także transparenty z ośmioma gwiazdkami. "Bohaterze! Pokaż się!", "Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje!", "Będziesz siedział!", "Spie***aj, dziadu!" - takie hasła skandowali zgromadzeni. Uwaga! W poniższych nagraniach słychać wulgarne wypowiedzi. "Pan podobno jest tak blisko ludzi, ale jakoś trudno tu pana zobaczyć" Magdalena Kosakowska, radna z Kórnika, przekazała "Wyborczej", że przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości przynieśli ze sobą także jajka, na których namalowano osiem gwiazdek. - Panie prezesie, pan podobno jest tak blisko ludzi, ale jakoś trudno tu pana zobaczyć - powiedziała. "Jarku! Moi przyjaciele z Kórnika mówią, że wśród tych dwudziestu twoich słuchaczy nie ma ani jednego mieszkańca mojego rodzinnego miasta. Mieszkańców mogłeś spotkać na zewnątrz sali. Mieli dla ciebie transparent z 8 gwiazdkami" - napisał Roman Giertych. Przed budynkiem, w którym odbywało się spotkanie, porządku pilnowało kilkudziesięciu funkcjonariuszy, w tym policja konna. "Na serio spotkanie prezesa partii z działaczami tej partii trzeba obstawiać Zespołem Konnym?" - zapytał senator Krzysztof Brejza. Więcej wiadomości na stronie głównej "Dlaczego jest tak drogo?" Również Mateusz Morawiecki nie został ciepło przywitany w Wejherowie, gdzie przyjechał na spotkanie. "Złodzieje, złodzieje", "Drożyzna", "Miska ryżu", "Konstytucja", "Naród czeka, panie premierze" - skandowały osoby, które nie weszły na teren szkoły, w której z premierem mieli się spotkać mieszkańcy. W rozmowie z Onetem mieszkańcy Wejherowa podkreślali, że chcieli zadać Morawieckiemu jedno pytanie: "Dlaczego jest tak drogo?". 05:30 Horoskop dzienny - niedziela 31 lipca [Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik, Ryby] 22:00 Joe Biden z kolejnym pozytywnym testem na COVID-19. Prezydent USA bez objawów, ale w izolacji 21:32 Kopytkowo. Rodziny stracą dostęp do ciepłej wody. Dostawca: Już teraz dokładam do interesu 21:22 Wyniki losowania Lotto [Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Kaskada, Mini Lotto, Super Szansa] 20:22 "Praca dla prawdziwych mężczyzn". CNN o tym, jak Rosja rekrutuje ochotników do walki w UkrainieMój szef, mój As- tytuł można rozumieć dwojako, sama autorka o tym wspomina w dialogu pomiędzy Julką a Marią. Asem możemy nazwać kogoś niesztampowego, oryginalnego, ze swoim specyficznym, dziwacznym stylem.fot. Adobe Stock Jestem dość atrakcyjnym mężczyzną. Nigdy więc nie narzekałem na powodzenie u kobiet. Nie miało to jednak dla mnie większego znaczenia. Swoją żonę, Weronikę poznałem na studiach. Byliśmy na tej samej uczelni – ona studiowała projektowanie odzieży, a ja architekturę. Dość szybko się zaprzyjaźniliśmy, a na trzecim roku wynajęliśmy razem mieszkanie. Z początku nie traktowaliśmy naszego związku poważnie – ot, tak ze sobą mieszkaliśmy, żeby było taniej, żeby zabić monotonię życia z dala od naszych rodzinnych miast, żeby sobie pomóc w chwilach kryzysu. Dopiero po czwartym roku wszystko się zmieniło. Pamiętam jak dziś, wracałem właśnie z egzaminu, który oblałem. Byłem tym naprawdę przybity, bo chociaż właściwie kończyłem formalnie studia, mój indeks w ogóle na to nie wskazywał. Czułem, że źle wybrałem swoją drogę życiową. Byłem kiepskim architektem, bez większych perspektyw na zatrudnienie. Dopiero po kolejnej porażce, zaczęło to do mnie wszystko docierać. Nie wiedziałem, co robić. I jak to często bywa w takich sytuacjach, Bóg czy też los, jak woleliby niektórzy, zadecydował za mnie. Moja mama, której głos usłyszałem wtedy w telefonie, była roztrzęsiona i zapłakana: – Konrad, przyjeżdżaj – szlochała do słuchawki. – Nie wiem, co robić. Andrzej nie żyje. Andrzej był drugim mężem mojej mamy. Prowadzili razem niewielkie biuro podróży. Ktoś włamał się w nocy do ich domu. Mamę ogłuszył, a mojego ojczyma po prostu zastrzelił. Jak wykazało śledztwo, najprawdopodobniej szukał pieniędzy, sądząc, że właściciele biura turystycznego zarabiają fortunę. Mama nie potrafiła się po tym pozbierać. Wiadomo było, że ktoś jej musi pomóc. Nie zastanawiałem się długo. Zostawiłem studia i wróciłem do domu. W tym trudnym czasie, kiedy nie byłem w stanie sam stwierdzić, czego pragnę, bardzo pomogła mi Weronika. Przyjeżdżała co weekend, pocieszała mnie, wierzyła, że jeszcze coś osiągnę w życiu. – Zobaczysz dasz sobie radę – powtarzała za każdym razem. To właśnie dzięki niej zacząłem zaoczne studia na wydziale grafiki reklamowej w rodzinnym mieście. Coraz bardziej uświadamiałem sobie, że to najbliższa mi osoba na świecie, która mnie rozumie i kocha. Kilka miesięcy po śmierci mojego ojczyma wzięliśmy cichy ślub. Moja mama była zachwycona swoją synową. Znakomicie się rozumiały i dogadywały. Im dłużej byłem z Weroniką, tym bardziej doceniałem fakt, że to właśnie mnie ta wyjątkowa kobieta wybrała na towarzysza życia. Zawsze mogłem na niej polegać. To ona podpowiedziała mi, że w niewielkiej firmie reklamowej we Włocławku szukają pracownika: – Poduczysz się, a z czasem rozkręcisz własny interes – przekonywała mnie. – Najważniejsze, że będziesz rysował i nie zaprzepaścisz trzech lat ciężkich studiów. Perspektywa bycia pełnoetatowym wyrobnikiem nie wydawała mi się specjalnie kusząca, ale zarobki były przyzwoite, a i innych ofert nie miałem. Poszedłem więc na rozmowę. Biuro mieściło się w prywatnym domu. Od razu zwróciło moją uwagę, że jest wyjątkowo zadbane. Oho, szefostwo potrafi wymagać od swoich ludzi, pomyślałem i odruchowo nastawiłem się na to, że takim sterylnym budynkiem zarządza jakaś kostyczna jędza. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że firma od 7 lat należy do kobiety, która ma niewiele lat więcej ode mnie, a wykupiła ją za długi. – Olga – przedstawiła się krótko. – Zapraszam na rozmowę, mam nadzieję, że będzie nam się miło pracowało – dodała, kierując się do niewielkiego aneksu przy recepcji. Trzeba przyznać, że już podczas pierwszego spotkania zauważyłem, że Olga jest wyjątkowo atrakcyjną kobietą. Wysoka szatynka, o długich lśniących włosach, wysportowana, o ciele wyrzeźbionym na siłowni. W mało biurowym czerwonym topie wyglądającym spod eleganckiego żakietu musiała być świadoma, że swoją urodą zawsze robi wrażenie na mężczyznach. Ale nie na mnie. Byłem cztery miesiące po ślubie. Nie w głowie mi były żadne romanse ani skoki w bok. Kochałem Weronikę i zależało mi na pracy, więc całą uwagę skierowałem na to, co do mnie mówiła Olga, a nie na jej długie nogi czy pełny biust. Później dowiedziałem się, że to była jedna z rzeczy, która ją we mnie zaintrygowała – przyzwyczajona do męskich hołdów nie mogła znieść faktu, że dla kogoś rzeczywiście zakres obowiązków jest ważniejszy od jej wyglądu. Po tym spotkaniu wyszedłem bardzo zadowolony, bo po pierwsze zostałem zaakceptowany jako kandydat, a po drugie praca wydawała się znacznie ciekawsza niż to początkowo wynikało z ogłoszenia. Do moich obowiązków miało należeć nie tylko przygotowywanie ofert, ale też praca nad nowymi projektami reklamowymi, a w przyszłości może i samodzielne wykonawstwo. To było to, o co mi chodziło. Postanowiłem zrobić wszystko, żeby sprawdzić się na tyle, aby po kilku miesiącach Olga nie wyobrażała sobie życia beze mnie i przesunęła mnie na bardziej samodzielne stanowisko w firmie. Trzeba przyznać, że plan był genialny, a ja podszedłem do jego realizacji z pełną powagą. Przestali dla mnie istnieć koledzy, do domu wracałem codziennie dopiero po dwudziestej. Nie było sprawy w biurze, którą bym się nie interesował. Po dwóch tygodniach znałem zadania wszystkich w firmie, a po czterech zacząłem nieśmiało proponować własne innowacje i rozwiązania. Byłem, w swoim mniemaniu, świetny. Olga nie mogła tego wszystkiego nie zauważyć. Pewnego dnia podeszła do biurka, które dzieliłem z Robertem odpowiedzialnym za samodzielne projekty dla większych firm, pochyliła się nad moim ekranem i powiedziała cicho: – Widzę, że świetnie sobie radzisz. Być może będę mogła niedługo znaleźć dla ciebie coś bardziej atrakcyjnego. Spotkajmy się po pracy, omówimy szczegóły. Nie podejrzewałem w tym niczego dziwnego. Przecież to w końcu naturalne, że ze swoją nową gwiazdą (tak wtedy, naiwnie, o sobie myślałem, wstyd się teraz przyznać) nie chce rozmawiać przy innych pracownikach. Zadzwoniłem do Weroniki, aby powiedzieć jej, że spóźnię się na kolację. – To wspaniale, kochanie – ucieszyła się moja mądra i wyrozumiała żona. – Wiedziałam, że w końcu ciebie tam docenią. Jak wrócisz, to jakoś uczcimy ten twój sukces. Pełen optymizmu szedłem więc na wieczorne spotkanie do gabinetu przełożonej. Nie przebiegało ono jednak do końca tak, jak bym tego oczekiwał. Olga wszystkie moje projekty i propozycje zbywała ogólnikami. Natomiast bardzo się interesowała moim prywatnym życiem. Pytała, czy jestem żonaty, jak długo znam Weronikę, czy mamy dzieci. Przyznam, że wydawało mi się to zupełnie nie na miejscu, ale odpowiadałem cierpliwie, licząc, że w końcu przejdzie do sedna sprawy. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego Olga zachowała się w sposób, który wtedy wydał mi się co najmniej bardzo dziwny, a który potem miałem aż za dobrze zrozumieć. Podeszła do mnie, mówiąc coś o wielkich nadziejach, jakie ze mną wiąże, przytuliła mocno i pogłaskała po twarzy. Było w tym coś niewłaściwego i dwuznacznego, więc odchyliłem się lekko i po prostu udawałem, że nic się nie stało. Nie wspomniałem też o tym wszystkim żonie. Dlaczego? Może po prostu już wtedy coś przeczuwałem, ale nie chciałem się do tego przyznać. Kilka tygodni minęło spokojnie. A potem Olga powiedziała jakby nigdy nic na zebraniu zespołu: – Jadę na konferencję pracowników reklamy do Gdańska. Zwykle biorę ze sobą Roberta, ale tym razem chciałabym pokazać naszemu nowemu, mam nadzieję, cennemu nabytkowi, prawdziwy świat reklamy. Z tego co wiem, Konrad musi się jednak spytać żony, czy może jechać? – uśmiechnęła się lekko, a ja nie zwróciłem uwagi na lekką złośliwość w jej tonie. Bardzo ucieszyłem się z tego wyróżnienia i wiedziałem, że Weronika też zaakceptuje w naturalny sposób moją kilkudniową nieobecność. Żona bardzo poważnie podchodziła do mojej kariery w tej firmie. Zostało ustalone, że jedziemy jednym samochodem. Nie było w tym nic dziwnego, firma nie chce ponosić dodatkowych wydatków, pomyślałem. Nie uśmiechało mi się zabawianie szefowej całą drogę rozmową, ale liczyłem, że uda mi się od tego wykręcić. Posłucham muzyki albo poczytam książkę, kiedy to nie na mnie wypadnie kolej na prowadzenie auta, planowałem. Jakże bardzo się pomyliłem. Nie ujechaliśmy jeszcze trzydziestu kilometrów, kiedy Olga zaczęła mówić. I to w taki sposób, jakiego zupełnie się nie spodziewałem: – Musiałeś od dawna widzieć, Konrad, że bardzo mi się podobasz – zaczęła bez ogródek, nie podnosząc oczu znad kierownicy. Poczułem nieprzyjemny dreszcz. Zacząłem rozumieć, do czego ona zmierza i wcale nie było mi to w smak. – Wszyscy w firmie wiedzą – dodała, żebym nie miał już żadnych wątpliwości – że jesteś słabym grafikiem reklamowym i gdyby nie to, że mam do ciebie słabość, dawno powiedziałabym ci, co sądzę o twoich wtórnych projektach – dodała chłodno. Poczułem, jak wbijam się w fotel. Ta kobieta potrafiła być okrutna. Powinienem był wtedy zareagować. Kazać jej stanąć, wysiąść, wyjaśnić, że skoro nie jestem dobrym pracownikiem, nie ma sensu, żeby dalej we mnie inwestowała. Nie zrobiłem nic. W myślach szybko przekalkulowałem sobie, że obiecałem Weronice pięknie mieszkanie. Nie mogę teraz stracić tej pracy, bo nie mam następnej. Bo jak to wytłumaczę żonie? Powiem, że pomyliła się, wychodząc za nieudacznika, który nigdy nie umie nic doprowadzić do końca? Choć już wtedy wiedziałem, jaki będzie dalszy rozwój wydarzeń, nie zrobiłem kompletnie nic, żeby temu zapobiec. Po prostu stchórzyłem. Kiedy dojechaliśmy do Gdańska, Olga wzięła jeden pokój. Nie protestowałem, a ona wydawała się samym tym faktem zachwycona. Płaciła za wszystko – kolacje w hotelu przy samym morzu, prezenty, których nie chciałem. Ja jednak po pierwszej nocy z nią nie potrafiłem ukryć obrzydzenia do samego siebie. A przecież miały przyjść kolejne. Co gorsza, Olga zmuszała mnie, abym przy niej dzwonił do Weroniki i okłamywał ją – że jestem na nudnym seminarium, że marzę o niej, że nie mogę wyrwać się wcześniej. Czasami wydawało mi się, że Olga przede wszystkim chciała upokorzyć moją żonę, której nawet nie znała. Raz nawet wyrwało się jej: – Mnie zawsze mężczyźni traktowali jak lalkę na chwilę. Jak ja zazdrościłam takim porządnym dziewczynom jak ta twoja Weronisia, które ktoś naprawdę kocha. Teraz poczuję się przez chwilę jak ona. I trzeba przyznać, z tych swoich praw Olga korzystała, jak chciała – byłem jej podnóżkiem i niewolnikiem. Naiwnie liczyłem na to, że wszystko skończy się wraz z nadmorskim weekendem. Nic bardziej błędnego. Nie wiem, jak to się stało, ale po naszym powrocie wszyscy zaczęli domyślać się, co łączy mnie z szefową. Podejrzewam, że to Olga sama rozsiewała plotki, nie chcąc mnie stracić. Czułem się w pracy fatalnie. Wszystkie rozmowy przy mnie cichły, kiedy podchodziłem do biurek kolegów. Czułem się jak trędowaty. A najgorsze było to, że Olga nie dawała mi spokoju. Teraz myślę, że ona rzeczywiście się we mnie zakochała, choć nigdy nie przyznałaby się do tego sama przed sobą. Dzwoniła po kilka razy dziennie, proponowała upojne noce, zapraszała na kolacje. Nie chcąc tego wcale, zacząłem prowadzić podwójne życie. Coraz trudniej było mi znajdować kłamstwa i wykręty dla Weroniki, coraz bardziej czułem się całą sytuacją zmęczony. Nie widziałem jednak z niej wyjścia. Myślałem nawet o porzuceniu znienawidzonej pracy, ale Olga uprzedziła ten zamiar, szepcząc mi pewnego razu do ucha: – I pamiętaj, kotku, w dniu, w którym mnie opuścisz, twoja Weronisia dostanie ode mnie plik zdjęć z naszych upojnych chwil. Żadna rozsądna kobieta nie uwierzy, że robiłeś to wszystko pod przymusem, prawda? A chyba nie chcesz stracić nas obu... I kto mi powie, że powodzenie u kobiet nie jest czasem przekleństwem?! Wiem jedno, za nic w świecie nie chcę stracić żony. Tym bardziej teraz, kiedy spodziewa się naszego dziecka. Jedyne, co mi zostało, to przeklinać dzień, w którym zatrudniłem się w tej firmie i wpadłem w oko jej właścicielce lub liczyć na jakiś cud. Bo przyznanie się do tego romansu nie jest chyba teraz dobrym pomysłem... A może jednak? Czy z takiej sytuacji jest jeszcze jakiekolwiek wyjście?! Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
Przejdź do treści Przejście do dolnej stopki strony kalkulator online 📲Kalkulatory, przeliczniki i polecane oferty HomeKalkulatoryPorównywarki 2022ArtykułyPoradnikiRankingi ChwilówekRanking Pożyczek URL nie został znaleziony HomeURL not found HomeKalkulatoryPorównywarki 2022ArtykułyPoradnikiRankingi ChwilówekRanking Pożyczek : Przepraszam, coś poszło nie tak. Przejdź Do Strony Głównej Nasza strona używa ciasteczek. Dowiedz się więcej na temat używania przez nas ciasteczek: polityka ciasteczek Akceptuj Schowaj
Sq2ik.